W pszenicznym łanie. . .
W pszenicznym łanie Chrystus siadł zafrasowany
i w błękicie źrenicy zrodził łzę serdeczną
nad miłością ulotną, nienawiścią wieczną,
nad człekiem zniewolonym o sercu drewnianym.
Wiatr targał Chrystusowe, lipowe łachmany,
krople rosy wsiąkały w twarz z drewna – człowieczą,
a On marzył, że ludzie, jak anioły wzlecą,
zapragną serc prawdziwych, i dusz zmartwychwstałych!
Łza żywiczna na świątka policzku się budzi:
– Wracaj Chryste do domu, nic tutaj po Tobie,
nasz świat odszedł od Ciebie, i nie prędko wróci!
Cienie kwiatów lipowych ozłacają głowę,
mech wilgotny otula gałązki cierniowe:
– Wracaj Chryste do domu… tu nie znajdziesz ludzi!
Lusia Ogińska