Panie Marku, pan działa na jakieś zlecenie, żeby tutaj mącić w gminie Czernichów? Jaki Pan ma interes, żeby wprowadzać mieszkańców w błąd? – Tymi słowami rozpoczęła ze mną rozmowę pani Danuta Filipowicz – wójcini w podkrakowskiej gminie Czernichów.
Szanowna wójcini, jak się później okazało, dzwoniła w sprawie obligacji, konkretnie w celu wytłumaczenia mi, co to takiego te obligacje są, bo ja „jako redaktor niezależny nie wiem na czym polegają obligacje”. Zdaje się, że wójcini zmieniła wyznanie na handlowe, bo wzorem klasycznego neofity zapragnęła się dzielić z innymi tą dobrą nowiną. Ja jednak bez wdzięczności odrzuciłem tę propozycję twierdząc, że jeśli będę potrzebował jakiejś informacji, to o nią się zwrócę. To jednak nie pohamowało neofitki, gdyż jeszcze kilka razy próbowała się stręczyć ze swoim tłumaczeniem obligacji.
Właściwie, to chodziło o pogrożenie mi palcem za „działanie na szkodę gminy”. Jej gminy.
Powodem całej tej dziwnej rozmowy był artykuł w „Czasie Czernichowskim”, który traktuje o projekcie uchwały przygotowanym przez czernichowską władzę. Artykuł ten podlinkowałem na dużym portalu społecznościowym w grupie „Gmina Czernichów” z własnym dopiskiem „Jak nie kredyty, to obligacje. W ostatecznym rozrachunku za wszystko zapłaci podatnik. Obligacje też trzeba będzie wykupić. Czy wtedy wezmą kredyt?” W linkowanym artykule autor zadaje kilka kluczowych pytań dotyczących planowanej przez panią wójt Filipowicz et consortes emisji obligacji gminnych. Najbardziej jednak drażliwym, jak się wydaje, tematem poruszanym w tym artykule są zdania: „Co na to radni Rady Gminy? Czy pozwolą zadłużyć skrajnie zadłużoną gminę na kolejne 14 744 000 zł?” Wójcini nie podoba się stwierdzenie, że zadłuża gminę na kolejne 14 744 000 zł, a jak jej się nie podoba, to sprawca, czyli ja, podpada pod „paragraf” „propagowanie kłamstwa”. Wszak, nie jest możliwe, żeby zdanie odmienne od zdania miłościwie panującej wójcini było prawdziwe. Wystarczy jednak wziąć do ręki projekt uchwały i przeczytać paragraf 2, gdzie podane są cele emisji obligacji. Czytamy tam:
1. Celem emisji w 2021 r. jest spłata wcześniej zaciągniętych zobowiązań z tytułu zaciągniętych kredytów w kwocie 4.815.578,00 zł oraz finansowanie planowanego deficytu budżetu w kwocie 3.928.422,00 zł.
2. Celem emisji w 2022 r. jest spłata wcześniej zaciągniętych zobowiązań z tytułu zaciągniętych kredytów w kwocie 2.040.000,00 zł oraz finansowanie planowanego deficytu budżetu w kwocie 960.000,00 zł.
3. Celem emisji w 2023 r. jest spłata wcześniej zaciągniętych zobowiązań z tytułu zaciągniętych kredytów w kwocie 2.140.000,00 zł oraz finansowanie planowanego deficytu budżetu w kwocie 860.000,00 zł.
Czyli w trzech latach 5 748 422,00zł z emisji obligacji trafi na finansowanie deficytu budżetowego. Na rolowanie kredytu przeznaczono resztę, czyli 8 995 578,00 zł. Tak, jest to rolowanie, gdyż wprawdzie stare zadłużenia zostaną spłacone, ale w ich miejsce powstaną nowe. Czy to nie jest zadłużanie gminy?
I jeszcze jako redaktor niezależny, który „nie wie na czym polegają obligacje” chciałbym tutaj przytoczyć tych, co wiedzą.
Marcin Borek, partner w Ernst & Young
„Główna różnica między kredytem a obligacjami polega na tym, że kredyt jest brany w konkretnym banku. Tymczasem obligacje, raz wyemitowane, mogą być przedmiotem obrotu pomiędzy różnym inwestorami. Oznacza to w praktyce, że emitent nie musi wiedzieć, kto posiada jego obligacje i ile ich ma. To oznacza, że w przypadku zmiany sytuacji warunkującej spłatę długu obligacje okazują się instrumentem mniej elastycznym od kredytu. Emitent nie ma możliwości ich renegocjowania. Natomiast rozmowa z bankiem daje szansę na zmianę zapisów umowy kredytowej.”
Jacek Kowalski
„Co prawda, kredyt jest zwykle droższy niż obligacje, niemniej jest to instrument bardziej płynny. Ponieważ obligacje emitowane są długoterminowo, może dojść do sytuacji, że ich utrzymanie będzie droższe od rynkowych kosztów kredytu.”
Można tutaj szukać analogii z kredytami we frankach, które też na początku były tanie, ale później zmieniła się stopa LIBOR i „taniość” zamieniła się w drożyznę, która nie jednego doprowadziła do finansowej katastrofy. Tym bardziej, że oprocentowanie obligacji oparte jest o stopę WIBOR, która zapewne wraz z nadchodzącym szybkimi krokami kryzysem srogo wzrośnie.
Rozczulający prozelityzm pani Danuty nie zrobił na mnie wrażenia i nie skorzystałem z jej oferty edukacyjnej w sprawie obligacji. Wiedzę wolę czerpać ze źródła nie zamieszanego w sprawę, czyli nie mającego interesu w takim, a nie innym przedstawieniu zagadnienia. To daje względny obiektywizm.
Ostatecznie, chyba powinienem się cieszyć, że palcem w bucie pogroziła mi wójcini in persona, a nie przez dzielnicowego, jak redaktorowi Czasu Czernichowskiego Michałowi Gaworczykowi. Do Gaworczyka zadzwonił policjant i przeprowadził z nim „rozmowę wychowawczą” bo otrzymał notatkę od policjantów z Krzeszowic, że obecna pani wójt ma pewne zastrzeżenia co do jego sposobu pracy i zbierania informacji na jej temat. Chodziło o zbieranie informacji na temat kandydatki na wójta w wyborach, w 2020 roku.
Te rozmowy i inne, nie przytoczone tutaj, ale znane mi fakty odczytuję jako próbę ocenzurowania i zakneblowania osób prywatnych i dziennikarzy, którzy mają czelność mieć odmienne zdanie niż czernichowska wójcini. To oczywiście jest sytuacją skandaliczną, ale pokazującą stan umysłowy osób sprawujących najważniejsze stanowiska w gminie.
Marek Czapla