Renata Ptak opowiada o życiu pod izraelskim ostrzałem, sytuacji w Palestynie i konflikcie palestyńsko-izraelskim. W ramach wystawy fotograficznej Władysława Grodeckiego Ziemia Święta.
(…) Mamy gorszy ten mur niż jest w Berlinie. Nie wiem czy mur może być lepszy i gorszy, bo uważam, że odgradzanie ludzi od ludzi jest już nieludzkie i samo w sobie dziwne, ale niestety tak jest.
Wyjechałam w 2006 roku ze względu na taką sytuację, że moja teściowa była umierająca, miała amputowaną pierś i miała raka a mój teść był ciężko chory. Mój mąż był jedynym mężczyzną, który mógł się zaopiekować rodzicami starszymi, a w tamtej kulturze jest tak, że opiekuje się rodzicami potomek męski, bo jakby dziewczyny się żenią i wychodzą do innych rodzin. W związku z tym, że drugi jego brat mieszka w Emiratach i ma ileś tam rodzeństwa, a my dzieci nie mamy i nam było najłatwiej rzucić pracę i jechać. Moi rodzice już nie żyją, mój mąż był bardzo dobry dla moich rodziców w związku z czym uważałam za ludzkie i normalne, że rodzicami w wieku lat 80 ponad 80 należy się zaopiekować. Złożyłam wypowiedzenie i wyjechałam. W ten sposób w połowie 2006 roku dotarłam do Kairu, z którego to Kairu nie mogłam, mimo odległości dzielącej mnie od domu mojego męża, (…) przejście między strefą Gazy a Egiptem, to jest taki paseczek 11 kilometrów i z tego miejsca proszę sobie wyobrazić przez miesiąc nie mogłam dojechać do miejsca zamieszkania mojego męża, ze względu na to, że granica była zamknięta. Jeżeli się państwo tematem interesujecie to wtedy był taki exodus, był porwany żołnierz żydowski Szalid, zabrany z granicy, i wtedy siedziałam równo miesiąc na granicy, czekając aż będę mogła dotrzeć do celu. Co już uważam za dziwne, nawet będąc cudzoziemką.
W lipcu 2006 roku cudem udało mi się wjechać. Mówię cudem dlatego, że miałam ostatni dzień izraelskiej przepustki i gdyby była nieprzedłużona to chyba bym się musiała z mężem rozwieść bo nie wiem czy bym dostała następną, bo były zawieszone wtedy przepustki. Kilka tysięcy osób w tym momencie próbowało przekroczyć granicę i wrócić do domu. Czy państwo to widzieli? 11 kilometrów ludzi stłoczonych jak za czasów PRL-owskich najlepsze nasze pochody 1 majowe. Ja wtedy zrobiłam 120 zdjęć. Ja nie wiedziałam, że coś takiego jeszcze na świecie istnieje. (…) Nie wiedziałam, że jeszcze na świecie istnieje taka granica. To wstyd. To nie jest tylko wstyd dla Palestyńczyków albo dla Egipcjan albo dla Polaków to wstyd dla ludzi.
W 2006 roku to co zastałam przekroczyło moje najszczersze oczekiwania, bo powiem tak; jestem osobą, która mało wierzy innym a najbardziej wierzę sobie i to mnie chyba nigdy nie opuści, taka już jestem. I mimo, że z moim mężem była już ładnych 10 lat po ślubie, albo i lepiej, i znałam mnóstwo Palestyńczyków zarówno z Jordanii, Syrii, Libanu i jakby przez pryzmat nacjonalizmu brałam to co oni opowiadają mi o Palestynie. Bo stwierdziłam, że ja jako Polka pewnie też bym same superlatywy opowiadała o moim kraju a jakby trzeba było to może bym i coś okłamała, w każdym razie brałam to przez pryzmat nacjonalizmu. Jakby Bóg sprawił, że bym tego nie zobaczyła, to chyba bym myślała, że ludzie są lepsi. Ale przyszło mi niestety, dwa razy w życiu miałam śmierć kliniczną na koncie i lekarz mi powiedział, że chyba miałam jeszcze w życiu coś zobaczyć. Proszę państwa chyba miałam zobaczyć to miejsce na świecie.
Strefa gazy jest malutkim pasem ziemi o szerokości od 6 do 12 kilometrów i długości zaledwie 41 kilometrów. To jest około 360 kilometrów kwadratowych. (…) Zostałam uwięziona proszę państwa. Byłam tam 5 lat bez możliwości wyjazdu, mimo że jestem cudzoziemką na paszporcie polskim. A mój mąż w tej chwili jest w Palestynie w strefie Gazy w Khan Yunis ja jestem w Polsce. Izrael przez 5,5 roku, mimo że złożyłam po dwóch tygodniach prośbę o pozwolenie na pobyt w jego domu, który jest przepisany na niego, nie mam zgody na pobyt z moim mężem w jego domu w Palestynie.